Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/144

Ta strona została skorygowana.

Jakże różne były jego słowa przebaczenia, wyjęczane na krzyżu, od słów podbudzających do ciągłej niezgody, jątrzenia i... mordu.
I owe „stronnictwo“, uzurpujące sobie miano chrześcijańskiego, czem było wobec rzeczywistych chrześcijan roznoszących słowa pokoju, zgody, miłości — na świat cały!
I tu, i tam tłum był tylko tłumem.
W powietrzu zadźwięczały słowa miłości bliźniego, wionęły skrzydła gołębia pokoju — tłum pobiegł za temi słowy i stawał się sam białym gołębiem, garnącym ku sobie nawet zbrodniarzy.
Obecnie — nad Krakowem załopotały nietoperze skrzydła nienawiści. I tłum z gołębia powoli przemieniał się w dzikie, krwi pragnące zwierzę. Instynkta niskie budziły te skrzydła czarne, oślizgłe od błota i złej woli. Proletarjat umysłowy pochłaniał paszkwile i nasycał się niemi. Widmo Essemisty, bosego i nieskalanego w swej nieszytej szacie, bladło na widnokręgu i tęcza przymierza rozpływała się w przestrzeni. Z nauk Chrystusa nie pozostawało nic, a natomiast niebo przybierało barwę krwi bardziej purpurowej i palącej niż inna, bo krwi, bądź co bądź bratniej, bliźniej — człowieczej! — Kurjer Narodowy triumfował osiągnąwszy cyfrę... trzech tysięcy abonentów!


∗             ∗