Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/146

Ta strona została skorygowana.

skrzywienia ust, szczególniej gdy stała w słońcu, na pokędzierzawione włosy, uszy dość odstające...
Tak, tak, redaktor się nie mylił. Ta dziewczyna, która mu nigdy nic o sobie opowiedzieć nie chciała, była żydówką. A nawet gdyby tak nie było — redaktor kazał mu napisać, że Irma jest żydówką, sprzeciwiać się nie można. Cóż mogło się stać, gdyby w pierwszej recenzji nie usłuchał rozkazu redaktora? Binder, który słyszał z pewnością to, co redaktor mówił do Szatkiewicza, nie omieszkałby z tego skorzystać...
Zaczął więc pisać, pilnie marszcząc brwi — udając człowieka niezmiernie przejętego ważnością swego zadania. Już dokoła niego robiła się owa próżnia, pełna szacunku. Przewidywano w nim „prawą rękę“ redakcji. Obecnie wiedziano, że pisze „pierwszą recenzję“. Usuwano się dyskretnie, niemniej przeto śledzono uważnie każdy jego ruch, umaczanie pióra.
Lecz Szatkiewicz zastanowił się nagle i pisać przestał. Przypomniał sobie, ile radości, ile nadziei Irma pokładała w odegraniu tej roli zakonnicy. Nagle — żal mu się zrobiło tej dziewczyny, która w ciężkich chwilach okazywała mu tyle dobroci. Poczucie męskiego honoru targnęło nim całym. Wszakże to była kobieta mu bliska, dobra, łagodna, a nawet kochająca...