Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/148

Ta strona została skorygowana.

Z prowincji nadeszły doskonałe wiadomości.
Rozpoczęła się po miasteczkach i osadach „Judenheca“. Tu i ówdzie wystąpiono zbrojnie. W jednem z miejsc sygnalizowanych stygły pod szopą trzy trupy włościan, nieświadomych narzędzi pragnień pieniężnych swych przewódców.
Inni aresztowani tłoczyli się w zgniłych aresztach gminnych, jak stado owiec oślepłych od krwawej chęci mordów i pożogi.
Członkowie redakcji, zbici w masę koło głównego stołu — tuż pod dużą płonącą lampą — z twarzami rozjaśnionemi, uśmiechniętemi wczytywali się w tę krwawą „pocztę“, która przyszła z daleka, przepojona zapachem świeżej krwi ludzkiej i zda się, zionąca wśród nocy jeszcze przekleństwami bratobójczej walki. Szatkiewicz powstał od swego stołu i zbliżył się powoli do ogólnej grupy.
I jego ogarnęło ogólne zadowolenie.
Numer jutrzejszy będzie przepyszny!
Owe „judenhece“, zabarwione jeszcze dodatkami redakcji, same przez się wzburzą cały Kraków. Numer zostanie wykupiony, rozejdzie się w tysiącach egzemplarzy.
A potem... recenzja!
Jego recenzja!