Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/15

Ta strona została uwierzytelniona.

przed sobą czarną marę gospodyni hotelu, której był winien za mieszkanie i która codziennie nachodziła go, lub przysyła kelnerów...
„Warum“ Schumana rozpłynęło się w nerwowym akordzie i teraz grzmiał, huczał, brzęczał fortepian trywialnym motywem. I cały chór zaśpiewał:

— Ja beim Souper —
Erlebt man tolle Sacher...

Drzwi otworzyły się i w nich ukazała się głowa samego restauratora, głowa chińczyka z grzywką i bez warkocza. Uśmiech dziwaczny, jakby wywołany pociągnięciem sznureczka, ozdobił jego usta.
— Panowie się bawią!... wymówił cukrowym głosem.

— Ja beim Souper —
Im chambre separee —

Odpowiedział mu chór.
— Kawci panowie życzą sobie?
— Daj pan całe wiadro! — odparł Witwicki — mamy jeszcze czterdzieści siedm guldenów do stracenia!
Głowa chińczyka znikła — a Szatkiewicz począł wpatrywać się, milcząc, w swego amfitrjona. Był to brodaty, czworograniasty „nastrojowiec“, z dużą ciemną brodą i rozmarzonemi oczami. Pracował w tym samym co i Szatkiewicz dzienniku, tylko