Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/17

Ta strona została skorygowana.

wieniem. Karty pochłonęły ich uwagę, późno już w noc przypomniano sobie o niewysłanym skrypcie. Lecz załatwiono się prędko. Na marmurowym blacie tak zwanej „antysemickiej kuźni“ — maltretowano zepsutą i pryskającą stalówką dyrekcję autora sztuki i biorących udział w przedstawieniu artystów. Istniał bowiem rozkaz wydany — rozkaz nieprzekraczalny podobnego systemu „gnębienia“ teatru od początku sezonu i współpracownicy Kurjera Narodowego trzymali się tego rozkazu z uporem ludzi tonących, którym los nadarzył w falach rzecznych znaleźć brzytwę.
„Urządziwszy“ więc w ten sposób premierę, oddali się z zamiłowaniem namiętnem kartom i rezultatem tej kilkugodzinnej, mozolnej pracy była teraz Souper in chambre separée — z szampanem, pianinem, cuchnącemi kuropatwami, syczącym gazem i wyciem od czasu do czasu piosenek, posłyszanych w rozkosznych salach Odeonu lub Friedmanna.
Szatkiewicz zapadał w rodzaj odrętwienia. Słyszał dokoła siebie szum, gwar, widział potworne lustro i z boku, gdy się odwrócił, dostrzegał bronzowe popiersie jednego z wielkich malarzy, na którego głowie wisiały na bakier włożone dwa kapelusze. Myślał, że uczta owa mogłaby się już skończyć, a on, Szatkiewicz, poszedłby do domu i po drodze pomyślałby spokojnie nad tem, skąd