Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/39

Ta strona została skorygowana.

rozrzucanych na podłodze, szereg lamp, przygotowanych do wieczornej pracy, dym tytoniowy i woń świeżo rozlanej nafty — znajomą harmonią powitały i objęły Szatkiewicza.
Biurko Bindera, większe i porządniejsze, królowało w drugim pokoju, pomiędzy kilkoma nędznemi biurkami, założonemi ćwiartkami papierów i gazetami. Na biurku Bindera stała lampa, pokryta czerwonym, papierowym abażurem. I ta nuta jaskrawa, prawie wesoła, dziwiła w atmosferze filisterskiej, a raczej rzemieślniczej pracy, która panowała dokoła.
Szatkiewicz objął to wszystko jednem spojrzeniem, gdy zdejmował palto w przedpokoju ciągnącym się długim kurytarzem wzdłuż wszystkich pokoi.
Drzwi od administracji, mieszczącej się w trzecim pokoju, były także na roścież otwarte.
Dwóch parobków kleiło bandy — przy długim stole stało kilku ludzi, rozmawiając żywo. Wyróżniała się między nimi długa i niepomiernie cienka sylwetka administratora. Mówił coś, gestykulując po teatralnemu. Szatkiewicz, na którego nerwy gesty te działały w niepojęty sposób, pragnąc uniknąć jego widoku, wszedł do redakcyjnych pokoi.
Binder stał koło swego biurka i dopalał papierosa. Przed nim, na krzesełku, siedziała kobieta,