Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/41

Ta strona została skorygowana.

Lecz aspirantka do sceny nie zdawała się wierzyć w skuteczność podobnego systemu.
— Proszę pana, oni mnie jeszcze więcej z nienawidzą — zacząła wreszcie — i wtedy już mnie za nic nie przyjmą.
Binder wzruszył ramionami:
— Pani jesteś jeszcze bardzo naiwna. Pani nie wiesz, że nękaniem można zrobić wszystko. My panią wzniesiemy na pierwszorzędne stanowisko.
— Kiedy już zajęte...
— My je opróżnimy. Panno Trianon, niech pani będzie spokojna — nie upłynie miesiąc, a pani będziesz pierwszą bohaterką naszej sceny.
I zwróciwszy się ku Szatkiewiczowi, zawołał:
— Panie Szatkiewicz! Proszę tu na słówko.
Szatkiewicz zbliżył się bez pośpiechu.
Nie lubił owej panny Trianon, przychodzącej często do redakcyi i pragnącej protekcjami wcisnąć się do teatru. Przytem ona traktowała go zwykle z góry i to mu sprawiało dotkliwą przykrość.
Binder jednak pociągnął go za klapę od kurtki i wsunął się razem z nim we framugę okna.
— Co dziś grają w teatrze?
— Powtarzają sobotnią premierę.
— Trzeba sprawić porządne lanie.
— Recenzja już była po przedstawieniu.