Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/72

Ta strona została skorygowana.

cytował Lemaitre’a, Sarcey’a i innych znanych niemal kelnerom po kawiarniach mistrzów fejletonu paryskiego.
— Otóż w teraźniejszej kampanji przeciw dyrekcji, każda wiadomość zakulisowa ma bardzo wielkie znaczenie — ciągnął dalej Binder. — Należy wyzyskać każde nieporozumienie artystów z dyrekcją, niesnaski aktorów między sobą... potem pan wie — takie domowe rozmaite wiadomości, plotki, skandale... kto z kim żyje, kto z kim zerwał... Zwłaszcza gdyby była jakaś scena trochę skandalem pachnąca, byłoby to bardzo, bardzo nam na rękę... Dawno już spokój tam panuje...
Przerwał i zaczął się śmiać sam do siebie, jakby ucieszony nagłą a sympatyczną mu myślą.
— Gdyby ich tak wszystkich udało się nam poróżnić pomiędzy sobą... i gdyby anarchia tam zapanowała na dobre — byłoby nam to na rękę... co?
Szatkiewicz skrzywił się trochę.
— To niebezpieczna misja... — wyrzekł — pan wie, aktorzy to naród nerwowy... oni się mogą potem zemścić...
Binder parsknął śmiechem.
— To się napisze wtedy o godności i nietykalności prasy, o tem, że stanowisko krytyka jest święte — że napady dotniętych w miłości własnej