Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/84

Ta strona została skorygowana.

krakowskiego bruku groził co chwila spadnięciem — tak, będę nieubłagany i studjować będę te warstwy na miejscu i dopiero po zebraniu dokumentów przystąpię do napisania szkicu. Inaczej się oni przedstawiają tak, a inaczej w rzeczywistości...
Wreszcie doróżka zatrzymała się i żyjący „dokument“ z zapitą twarzą i w futrzanych rękawiczkach zasiadł na koźle jakby do poobiedniej drzemki.
Szatkiewicz tymczasem mocował się z popsutemi drzwiczkami, aż wreszcie, skaleczywszy sobie palec, wydostał się z koryta, nazwanego w Krakowie doróżką.
Wysiadłszy, zły i pełen nienawiści, odezwał się podniesionym głosem:
— Ty! Słyszysz!... Masz zepsute drzwiczki!
Z masy gałganów, derek i baszłyków nie odezwał się żaden dźwięk. To rozwściekłiło Szatkiewicza.
— Słyszysz, co ci mówię — masz drzwiczki popsute!
Krzyczał prawie, tak go denerwowała ta nieruchomość i widoczna pogarda, z jaką go doróżkarz traktował.
Milczenie jednak było na jego krzyk odpowiedzią.