Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/85

Ta strona została skorygowana.

— Drzwiczki masz popsute! — zawołał, dobywając najsilniejszego głosu, na jaki się zdobyć umiał.
Nagle kupa „odzieży“ poruszyła się. Purpurowa twarz doróżkarza zabłysła w świetle latarni.
— To i co?... Mam drzwiczki popsute, no to i tyle. A panu co do tego? — Głos doróżkarza był tak silny, iż przechodził w ryk zwierzęcy.
Na pustej ulicy zahulał ryk wspaniale i imponująco. W ryku tym dźwięczały całe wieki początkowego, przymusowego niewolniczego milczenia i wreszcie wyswobodzonej lecz zezwierzęconej w upadlającem niewolnictwie siły ślepej.
Szatkiewicz jednak nie chciał się uznać za zwyciężonego. W kupie gałganów dostrzegł nos krogulczy. Współpracownik Kuryera Narodowego zbudził się do czynu.
— Ty parchu żydowski! — krzyknął surowo, zapożyczając się ze słownika redakcyjnego — jak ty śmiesz odzywać się do mnie w tym tonie?
Kupa gałganów zatrzęsła się nagle. Obywatel w osobie doróżkarza uczuł się do głębi dotknięty. Jak potwór przedpotopowy dysząc, zaczął złazić z kozła. Doróżka aż jęczała pod dotknięciem jego butów, zrobionych jakby na obstalunek dla samojeda.