Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/95

Ta strona została skorygowana.

dziwacznie skurczony i miał głowę przechyloną na prawe ramię układnym ruchem łaszącego się kota. Gdy Szatkiewicz zbliżył się do teatru, mężczyzna ujął w rękę kapelusz i wytwornym ruchem dworzanina z czasów Ludwika XV. zamiótł nim aż po ziemi.
— Czołobitność! — wyrzekł niskim, basowym głosem.
Szatkiewicz drgnął mimo woli, jakkolwiek znał doskonale już tego łagodnego szaleńca, snującego się nocami pod ścianami teatru, kłaniającego się wszystkim z wielką kurtuazją i oddalającego się po złożeniu ukłonu wielkiemi krokami, jakby go kto gonił i do pośpiechu nakłaniał.
Szatkiewicz zbliżył zię do jednego z maszynistów i prosił go, aby tenże poszedł do garderoby panny Pasmentieri i powiedział, jej, że ktoś na nią czeka.
Lecz maszyniści obrzucili Szatkiewicza pogardliwem spojrzeniem, gdyż w ich pojęciu każdy współpracownik Kurjera Narodowego był „beleco“ i „taki, co nie wiele je wart, skoro w takiem tam pisać może!“
Wszyscy bowiem maszyniści, jako ludzie pracy, a nie spekulanci ludzkich namiętności, instynktem wiedzeni, stanowili partję wrogo przeciw Kurjerowi Narodowemu usposobioną.