Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/96

Ta strona została skorygowana.

— Można samemu iść do garderoby! — odparł jeden wysoki, silny, rozrosły chłopak i wróciwszy do swoich towarzyszy ciągnął dalej przerwaną polityczną gawędę.
Szatkiewicz wiedział, że za kulisy iść nie może, bo napaściami Kurjera na Dyrekcję i cały teatr zamknął sobie raz na zawsze drogę.
Dawniej chodził tam i bawił się doskonale w towarzystwie dowcipnych i wesołych artystów. Teraz — stać musiał za drzwiami. Zrobiło mu się niewymownie przykro. Dlaczego? Wszak on nie miał ani do dyrekcji ani do artystów żadnej osobistej urazy! Za trochę pieniędzy musiał być banitą, znosić pogardę maszynistów...
Zwrócił się więc do skurczonych u muru chłopców.
— Niech tam który pójdzie do panny Pasmantieri i powie jej, że ja na nią czekam.
Z kieszeni wyjął koronę i rzucił ją w drobną dłoń chłopca z wielką złością, chcąc w ten sposób upokorzyć maszynistów. Lecz oni nie zwracali na niego uwagi. Jeden z nich wyjął z kieszeni jakąś gazetę i pod światłem latarni czytać zaczął.
Inni słuchali go z uwagą, otoczywszy zwartem kołem.
Szatkiewicz spojrzał na grupę tych ludzi i na-