samego dzieła, to należy pochwalić artystów, którzy z całem przejęciem się grali swoje role.
Wielkiego księcia o twarzy Kałmuka a duszy tygrysa grał Chmieliński. Napisałam już raz, że uważam Chmielińskiego za jednego z najinteligentniejszych polskich artystów. I rzeczywiście. Wystarczy tylko słuchać, ja on mówi, ażeby osiągnąć to przekonanie. Jak tam każdy wyraz jest postawiony, jaka to bezwzględna prawda w intonacji, we wszystkich akcentach! Gdy Chmieliński mówi — słyszy się niejako to, co on myśli. Logiczne to, ścisłe, jasne i mądre Dykcja Chmielińskiego nie ma sobie równej. Każde słowo wychodzi osobno. Chmieliński, rzec można, szanuje to, co mówi. Technika aktorska Chmielińskiego jest bardzo bogata i ten artysta umie igrać ze zdumiewająca swobodą z bardzo trudnymi szczegółami ról, które stwarza.
W Konstantym, wystarczy powiedzieć, że całość była bardzo głęboko obmyślona, trafnie wycieniowana. Dość wspomnieć o tej chwili, gdy Konstanty czai się na wejście Rożniackiego. Ten gest, ta poza — to był nie człowiek, ale tygrys, który się gotuje do skoku. Z innych ról wymienić trzeba p. Solską, która wiele łagodnego wdzięku wlała w postać Joanny i dała nam wrażenie smutnej melancholji i rozterki, która szarpała duszą księżnej Łowickiej. P. Stanisławski szczęśliwie wybrnął ze swej ryzykownej rolki, p. Wysocki miał chwilę szczerego uczucia, a panowie Antoniewski i Kliszewski z całą starannością, cechującą oddawna tych artystów, grali swoje drobne role.
I oto całe wrażenie wieczoru, mającego „uczcić rocznicę
powstania listopadowego“. — Wrażenie niewielkie, ale to już nie moja wina. Być może, iż w takie wieczory budzą się mimowoli inne pragnienia, inne wymagania — a jeżeli zawiodą, zawód ten uczuwa się podwójnie.
A przecież tak łatwo było mieć dziś teatr pełny i dusze ludzkie porwać i przenieść winne, lepsze światy, w inne piękniejsze wspomnienia!
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/104
Ta strona została przepisana.