autor dzisiejszej premjery, przedstawił swoje arcydzieło „Blanchette“, która pozostała jedną ze sztuk najczęściej granych w teatrze Antoine’a. Cała plejada tej „młodej Francji“ błysnęła z wolnej sceny. Była to prawdziwa „młoda Francja“ pracowita i pełna talentów. Ci ludzie mało opowiadali o sobie, ale dawali ciągle jedno po drugiem arcydzieło, wyrywali życiu jego prawdę, rzucali je na deski sceniczne i porywali publiczność. Na próbach gromadził się tłum, złożony z genjalnych starszych autorów, jak Zola, Goncourt, Mendez, Lemonnier.
Wszyscy ci wielcy radzili, kierowali, cieszyli się każdym nowym talentem bez zawiści, bez żółci, bez urazy za to, że są i inni, mający zaczątki talentów. A pomiędzy nimi Antoine, czynny, energiczny, ożywiony, udręczający artystów i autorów próbami, ale taki potem serdecznie szczęśliwy, gdy się coś powiodło. „No moje dzieci, dobrześmy pracowali!“ — mówił po każdym sukcesie. I pracowali wszyscy z zapałem, ze zdwojoną energją, bo był tam wielki podział pracy, była myśl i cel, był zapał i ogień, który samego Antoine’a trawił i do działania podniecał.
W takiem środowisku wyrósł talent Brieux. Swoją „Blanchettą“ stanął odrazu w pierwszym rzędzie. To historia chłopskiej córki, kształconej przez upartego ojca na nauczycielkę. Sztuka jest przepysznie zrobiona, a rysowana tak, że skoro się ją raz widzi, wrasta poprostu w umysł i w serce. Tam jest wielka prawda życiowa, jak w każdej sztuce rosse, tam jest to szarpnięcie zasłony, która istotną ohydę ludzkiej duszy zasłania.
I literatura Antoine’a ma tę wielką, niezaprzeczoną zasługę, że każe autorom wpatrzeć się w życie. Początkowo zdzierali tę zasłonę trochę swawolną ręką. I nagle spotkała ich niespodzianka. Życie przedstawiło się przed nimi w całej nagości, z wszelkiemi wadami społecznego ustroju. I śmielsi pchnęli na bok swawolę i zaczęli wpatrywać się w te wady i powstałe z nich ludzkie nędze. I to dało
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/106
Ta strona została przepisana.