Proszę sobie przedstawić witrynkę złoconą z pierwszej połowy ośmnastego stulecia. W tej witrynce na półeczce szklanej siedem figurynek i garniturek mebli taki, jaki często widzimy na wystawach u handlarzy starożytności. Złocony, biały z czasów regenta. Przed tą witrynką posadzono nas na... dwie godziny i kazano słuchać bez przerwy niemal, co te puste, ładne laleczki mają sobie do powiedzenia. Jest to bardzo zajmujące, a zarazem i bardzo nudne. Bo słuchać, jak stary zegar gra menueta, przez kwadrans zachwyca, przez godzinę — nuży, przez dwie godziny — usypia. Jeśli to lekcja poglądowa na literaturę dramatyczną francuską, a więc i naszą (bo wpływ Moliera rozwinął u nas literaturę dramatyczną) to lekcja chybiona, bo Marivaux nikogo u nas nie natchnął i tylko może być uważany jako okaz, ciekawy dla pewnej części publiczności. Nie mówię tu o „smakoszach“ literackich. Przeciwnie — właśnie dla tych smakoszów wysłuchanie sztuki Marivaux na naszej scenie jest niezajmujące.
Bo sztuki tego rodzaju, jak owe igraszki, nie mają być grane i wystawiane intuicyjnie. One muszą być „robione“, jak koronka. Oczko za oczko chwytane, a tak misternie, żeby nigdzie nie było luki. Bo Marivaux nie troszczył się o treść. Jemu w jego igraszkach, w tych cackach, jakie
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/113
Ta strona została przepisana.
„Igraszki trafu i miłości“, sztuka przez Piotra Chamblain de Marivaux.