Dość wspomnieć owe talons rouges, które Dorant, zmieniając wykwintne swe ubranie na odzież lokaja, pozostawił, i te niejako w plastyczny sposób markują, iż Dorant pańskości swej pozbyć się nie może. Pańskości tej nie mógł nabyć pan Roman i bardzo słusznie, bo inaczej byłby zepsuł swą rolę. Grał pan Roman z humorem i pewną szarżą, ale dyskretną i sympatyczną. Nie był on „szczwanym lisem“, ale dobrodusznym trochę i dobrym chłopcem. Prędzej więc można było uwierzyć w jego uczucie dla Lizetty. Pan Roman także przerzucał się w swoje podwójne role i dbał o formę — a tem utrzymywał życie w sztuce. Panią Solską pozostawiłam na ostatek, gdyż gra jej, tak bardzo stylowa i wierna, zasługuje na szerszą wzmiankę. We Francji, W szkołach dramatycznych i konserwatorjach, na lekcjach profesorów uczą osobno maniery grania postaci z XVII i XVIII stulecia. Ruchy trochę przesadzone, chód jak po szkle tłuczonem, ukłony na trzy tempa, podawanie ręki, siadanie i wstawanie, przechylanie głowy, dykcja manierowana, słuchanie partnera i poruszenia wachlarzy — wszystko tradycją zachowane jest uczone nadzwyczaj ściśle, ażeby artyści grający umieli przedstawić publiczności takiego Marivaux’a z całą archeologiczną dokładnością.
Pani Solska, grająca Lizettę, dała nam dokładny obraz takiej wytwornie i najdokładniej odtworzonej według tradycji roli. Od kostjumu subretki począwszy (kostium damy był mniej wierny) ruchy, dykcja, pozy, potem całość gry to była rzeczywiście subretka ośmnastego stulecia. Każda poza, drobne gesta, uśmiechy, podkreślania słówek, wszystko było wierne i na swojem miejscu ustawione z precyzją i pewnością siebie zupełną. Gdy udawała damę, widać było, że to, co dla subretki było wytwornością, w damie stawało się śmieszną minoderją. A przecież mimo pokusy do wydobycia tanich efekcików, pani Solska utrzymała się znakomicie w szlachetnym tonie. Pani Solska miała smak w grze, smak, tekst i styl, a trudno przecież chyba dać coś więcej w tak trudnej roli, jak kreacje Marivaux. Pani Solska nie
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/117
Ta strona została przepisana.