Solskiej i Siennickiej miała wdzięczne i ładne przedstawicielki. Nie może to się odnosić do pani Bednarzewskiej, która zupełnie niewłaściwie udawała hożą i rosłą leśniczynę. Panna Jankowska, mająca za zadanie obudzić prawdziwe uczucie w sercu Józia, była zanadto lalkowatą i strojną. Owa Julka powinna być uosobieniem prostoty dziewczęcej i naiwności. Tego w grze panny Jankowskiej, ani w jej ubraniu nie było. To samo odnosi się i do panny Mrozowskiej, która zwykłą pokojówkę w dworku szlacheckim przerobiła na subretkę a la Louis XV. Na miejscu była pani Modzelewska, prosta w ubraniu i mowie.
W niemej prawie roli dziewczyny wiejskiej, przesunęła się pogrążona w katakumbach od trzech miesięcy pani Ogińska, która wraz z innymi młodymi artystami i artystkami zatraca swe zdolności i rutynę sceniczną.
Pana Nowackiego zostawiłam na zakończenie. Gdy widzę tego artystę, marnującego swe zdolności w jakiejś banalnej kreacji, w której pan Nowacki, chcąc grać dobrze, gra nazewnątrz i popada chwilami w banalność, żal mi poprostu jego czasu i pracy Pan Nowacki z kretyna Józia robił... kretyna Józia. A p. Nowacki kilkoma rolami, choćby Kazimierzem w „Rodzeństwie”, dał dowód ogromnego postępu w technice scenicznej i pogłębianiu roli. Słowem — ten „Młody“ nikomu nie przyniósł pociechy. Ani dyrekcji, ani artystom, ani publiczności — ani kasie teatralnej, z czego nauka, iż wznawiając, lepiej wznowić arcydzieło, a mierne i przeżyte sztuki pozostawić w spokoju.
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/130
Ta strona została przepisana.