Śliczny to był wieczór, śliczny, jak ów, gdy na scenie był biało odziany staruszek Jowialski i zadzierzgał nić sympatii pomiędzy publicznością a tą sceną. Nic nie psuło harmonji. Grano „Romantycznych“ znakomicie i tak, jak stali wszyscy pięcioro na tle czerwonego aksamitu, byli bez zarzutu, byli owymi kwiatami, pełnymi uroku i wdzięku. Więc pierwsza stoi papużka zielona, trochę skąpa, lubiąca tabakę i tulipany, skrzekliwa a nieszkodliwa i śmieszna swą złością. To Pasquinot‑Wysocki. P. Wysocki jest bardzo inteligentym artystą, gra tak umiarkowanie, że woli niedociągać, niż przegrać i w roli Pasquinota ta inteligencja, ta umiejętność i znajomość zasad poezji uwidoczniła się najlepiej. Mówił wiersz rozumnie i jasno. Lecz kto sprawił niespodziankę publiczności i krytyce, to panna Michnowska. W roli Sylwetty, panna Michnowska najzupełniej sprostała zadaniu. A jest to chyba największa pochwała, jaką można artystce oddać. Była egzaltowaną, a nie przesadzoną, była sentymentalną a szczerą. I pogodzić tak dwa zdaje się sprzeczne uczucia, może tylko duży talent i instynkt. Przytem głos prawdziwie srebrny, szlachetny wdzięk, bez cienia minoderji, ta jakaś gracja dziewczęca, trochę nieśmiała a bardzo ładna, to dało całość pełna wiosennego uroku.
Ubrana gustownie, zgrabnie — była Sylwettą, była tą poezją, tem zjawiskiem, wyrosłem wśród kwiatów i cieszyć się trzeba, że wzrasta jeden talent więcej i to talent szlachetnie pojmujący sztukę, bo gdy panna Michnowska jest na scenie, czuje się, że ta młoda artystka szanuje scenę, swój zawód i rozumie swoje powołanie. Pomiędzy Sylwettą i Percinettem widnieje barwna postać „poczciwego zbója“. I takim jest Roman. W jego zbirostwie jest jakiś dobroduszny podkład, który Rostand mieć pragnie, a Roman z przedziwną intuicją zaznacza. Roman gra szeroko, a mimo to nie jaskrawo. Maluje swego Strafforella jasnemi barwami, a przecież nie bije w oczy — podporządkowując swe efekta do ogólnego tonu. P. Tarasiewicz to dziwny artysta. Nigdy nie wpada odrazu w ton roli. I tak Percinett w pierwszej
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/151
Ta strona została przepisana.