co pisał — sztuka ta musiała powstać z gorącego i dobrego przekonania i przekonywała widzów o wierze autora.
I w tem właśnie tkwi objaw talentu, wydostający się zawsze mimo pewnej naiwności, usterki i wady nazewnątrz. Sztukę swoją mógł pan Rakowski napisać zręczniej, gładziej, mniej naiwnie — ale wtedy mogłabym powiedzieć, że pan Rakowski ma zdolności. Tak, jak jest — w tym chaosie niedostatków, można śmiało powiedzieć, że pan Rakowski ma... talent. I lepiej chyba dla rozpoczynającego swój zawód pisarza, skoro napisze rzecz wadliwą z talentem, niż rzecz gładką, a na zimno zrobioną. Wytykać usterki w „Ocknieniu — to zbyteczne i niema już celu.
Sztuka robiła wrażenie, młodzież na galerji poczciwie rwała się do oklasków, w antraktach dyskusja była ożywiona — autora oklaskiwano serdecznie. — On sam z pewnością czuje, iż w „Ocknieniu“ za wiele mówią w akcie pierwszym odrazu o tej kwestji patrjotycznej. Wszyscy poto tylko się zjawiają na scenie, aby o niej coś powiedzieć. Że w następnych aktach mówią o niej ciągle, to już rzecz naturalna, bo tu teren jest nato przygotowany, — lecz ekspozycja winna być inaczej podana. Profesor nie ma właściwie chwili ocknienia. On już ockniony przychodzi na scenę, pełen niepokoju i wyrzutów sumienia. Autor powinien nam był pokazać go żyjącego spokojnie, wśród dobrobytu, uśpionego moralnie i dopiero zbudzić go pod wpływem jakiejś niespodziewanej katastrofy.
Dalszą wadą pana Rakowskiego jest brak barwności języka. Wszyscy mówią jednym i tym samym stylem.
Stąd wyradza się monotonja i jakaś jednostajność figur, z czem artyści nie mogą, mimo usiłowania, dać sobie rady. Wogóle u pana Rakowskiego fakta są lepiej i silniej malowane, niż postaci i tego wystrzegać się pan Rakowski powinien. To ludzie powinni działać, a nie zdarzenia. Inaczej — będzie to zbiór manekinów, puszczonych w ruch ukrytą poza kulisami niewidzialną potęgą. Autor powinien być ukryty, a pana Rakowskiego zanadto widać! Jest to
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/165
Ta strona została przepisana.