Kto jest ów, co mi spokój burzy?
To na karcie, na niedużej
Do redakcyjnej, ciasnej klatki
Podstępnie wcisnął się gość rzadki:
Poezja...
(St. Rossowski: „Psyche“).
Wcisnął się ten gość i jak tęczę barwną, a sercu i oku miłą, pozostawił ową „Nawojkę”, którą afisz „komedją“ być mieni, a która jest właściwie poematem scenicznym, piosenką uscenizowaną. Od chwili podniesienia zasłony, aż po zapadnięcie jej końcowe, płynie ze sceny melodja wdzięczna, wierna i postaci osób, działających na scenie, robią na nas wrażenie mglistych obrazów, przystosowanych do harmonij samego poematu. Rossowski ma duszę pełną tej poezji, którą wytwarza domowa atmosfera i ogród jego ducha nie jest wspaniałym parkiem, po którym kroczą mieniące się pawie, a stawy srebrne prują białe łabędzie.
Nie jest to także dzikie uroczysko o przepaściach zawrotnych, w których z hukiem walą się olbrzymie złomy kamienne i pienią się kaskady o brylantowych blaskach. Nie, Rossowskiemu wystarcza zapalona w wigilijny wieczór choinka, płonący na kominku ogień, uśmiech dziecka, aby wysnuć z niego pełną melancholji i dziwnego uroku pieśń.