Jej strawą — tchnienie wiatru, jej napojem rosa,
Jej spojrzeń metą jasną, — niebiosa... niebiosa!...
Z poszczególnych momentów tej niezwykłej całości wymienić należy scenę przy kracie więziennej, pocałunek, scenę z wójtem, w której pani Solska dała dowód wielkiego uczucia i pomysłowości i prześliczne stawienie się przed królem. Wieczór wczorajszy był nie tylko triumfem dla Rossowskiego, lecz i dla pani Soiskiej. On stworzył tę białą postać Nowojki, ona ją przed oczyma widzów przesunęła jak widmo, jak legendę, czarem opromienioną, Partnerem jej był pan Nowacki, pełen junackiej dzielności mały żak — rycerzyk.
Pan Feldman, jako Kampel, jasną i piękną dykcją, grą pełną komizmu, a zarazem niezmiernie artystyczną, zachwycił wszystkich. Był to rysunek niezwykle misterny, dokładny a przecież nie przeciążony zbytkiem szczegółów, które mogłyby zatrzeć ogólne kontury. Przez dwa akty Feldman trzymał prym — wiódł owe „tło“ z taką dziwną umiejętnością i taktem, z jakiemi rzadko się teraz na scenie spotkać można.
Jagiełło W interpretacji Solskiego miał wspaniałą charakteryzację. Maska była nadzwyczajnie i po malarsku wypracowana. Kostjum przepyszny podnosił urok zbudzonego królewskiego widma.
Pan Roman byłby dobrym bakałarzem‑safandułą gdyby połowy swej roli nie zatracił w przepaściach swej błękitnej opończy, — Pani Gostyńska miała wiele humoru i dowcipu w roli temperamentowej gospodyni, zaś panna Mrozowska bez wdzięku odegrała Eliszkę, zapominając, że ona jedna pomiędzy żakami powinna zachować powab dziewczęcy i będąc rezolutną, nie robić wrażenia chłopaka w spódnicy.
Słowa uznania należą się i p. Chmielińskiemu za jego pełne godności odtworzenie roli rektora. Sceny zbiorowe były składne, wybornie wyuczone, malarsko ułożone i w tem