zarzut, jaki z pewnością widz czyni pannie Wójcickiej. Poza tem — scena dała nam w „Psyche“ sztukę piękną, głęboką, szlachetną, rozumną, a literatura dramatyczna polska pozyskała w pannie Wójcickiej niezwykle silny, pod względem duchowym dojrzały prawie talent, który według mnie, nie zejdzie z obranej poważnej drogi i będzie szedł z pewnym, uznania godnym uporem po drodze niełatwych laurów, ale po drodze, która prowadzi do szlachetnego celu. Panna
Wójcicka nie każe się widzowi śmiać, ale każe mu myśleć. Śmiech mija, rozpływa się w powietrzu... myśl nurtuje, zostaje i wydaje owoce.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Role w tej sztuce są trudne, bo każda z nich jest rodzajem psychologicznej zagadki. I nigdy może, nawet podczas jakiej sztuki Ibsena, nie przyszło mi na myśl, że obecnie artyści dramatyczni muszą być ludźmi bardzo wykształconymi, a dawne „czytaty i pysaty“ na nic się przydać nie może. Wczoraj bohaterem wieczoru był bezwarunkowo pan Nowacki. Trudno sobie przedstawić, jak doskonałą, jak skończoną postać neurastenika‑studenta dał nam ten młody artysta. Od zewnętrznej maski począwszy, od ruchów niepewnych i kołowatych, od tych skrzywień twarzy, wszystko było w nim doskonałe. Wejściem swojem odrazu zrobił przygniatające wrażenie. Postać tę umiłowała widocznie panna Wójcicka i uposażyła ją największą życiową prawdą. Nowacki pojął autorkę, odczuł ją, odrzucił szablon i stworzył rolę swoją z tak wielkim talentem, przeobrażając się zupełnie — że stał się prawdą — stał się tym „męczennikiem“ nauki źle przetrawionej i sam najwidoczniej przejęty swą kreacją, kazał zapomnieć o sobie. o Nowackim — co jest najpiękniejszym dowodem siły i myślowej pracy aktora. Drugą triumfatorką była panna Arkawin. Grała ona Renię z takiem przejęciem się, pietyzmem i tak pięknie, że porwała publiczność. Prześliczne strofy do „Psyche“ wyrzeźbiła głosem i dykcją — w scenie ostatniej miała nadzwyczaj