w swych najdelikatniejszych uczuciach i pojęciach — doznaje jakiejś niepowszedniej chwili. Teraz — myśli — dowiem się wreszcie, dlaczego wystawiono tę sztukę, dowiem się, dlaczego mi kazano wysłuchać starej głupoty Niemca, udającego realistę scenicznego — teraz wreszcie przyjdzie ten kulminacyjny punkt, odkrywający głębię przewodniej myśli owej sztuki.
— Czy wierzysz ty w Boga?
I nagle przez próg wpada idjota i z przeraźliwym wrzaskiem oznajmia:
— Krowa się ocieliła!
I oto — ksiądz, kapłan, który w tej chwili zadawał swemu siostrzeńcowi to pytanie, dreszczem przejmujące każdego człowieka — podnosi poły rewerendy i pędzi, krzycząc:
— Krowa się ocieliła!
Za nim sadzi słodkie zjawisko: Anulka Kafeemamzel, w różowej, ordynarnej spódnicy, wrzeszcząc:
— Krowa się ocieliła!
Galerja ryczy uradowana, gdy widzi rozwianą, czarną sukienkę księdza, jego siwe włosy, błaznujące na scenie.
Więcej jeszcze. Galerja ryczy i nawet dogaduje, gdy ten sam ksiądz obstawia się butelkami i z miną safanduły mówi
— Przynieś i wino i piwo!.. a jakże!... to podnosi dusze.
Z galerji pada ochrypły głos:
— Naturalnie!
Słodka Anulka wyśpiewuje przytem arję z „Folwarku w Primerose“. Potem ów siwy ksiądz zasiada do fortepianu i ku ogólnemu zadowoleniu wrzeszczy:
„Ja chwytam sobie wina dzban
I piję! piję! piję!“
W sercu każdego widza, każdego, który przeszedł jakieś nieszczęście, w sercu każdej kobiety, która o zmroku wsuwa się do kościoła i tam oparłszy głowę o ławkę, po-