Ta strona została przepisana.
dniejsza, jak p. Bednarzewska. Grać ciągle i wszystko jest szkodliwe dla artyzmu, bo wytwarza monotonię. A potem...
man soll leben und... leben lassen. P. Roman ślicznie sobie nakreślił podkład roli, był prosty, naturalny, ale wypadał z charakteru.
Pan Chmieliński z całą inteligencją grał owego rozpustnego księdza, ale głos jego miękki i rzewny — całe wzięcie się łagodne, nie nadawało się do tej roli. — Najlepszym był p. Wysocki, który w roli Amandusa (owego bydlęcia w konfederatce) stworzył arcydzieło realizmu. Było to studjum przepyszne i głębokie.