zentem na przymusowym urlopie. A obecnie w teatrze lwowskim wszystko jest na przymusowym urlopie. I recenzenci, Ibsen, nerw sceniczny — Szekspir, Goethe, Bliziński — wszyscy, oprócz Capusa. Korzystając z wakacji, mam zamiar pomówić słów parę o błędnem pojmowaniu moralności scenicznej.
Powracam do „Złotego runa“ i tej niezrozumiałej banicji, która poprostu wstyd przynosi scenie lwowskiej. Porozumiejmy się bez osłon i rękawiczek Oto — w sztuce Przybyszewskiego chodzi o wiarołomstwo. Jak ono jest podane? Czy to pochwała, czy to apoteoza małżeńskiej niewiary? Przeciwnie. Może w żadnej jeszcze sztuce z taką grozą nie przedstawiono doraźnej kary, jaką odnosi wiarołomstwo w małżeństwie. Wszakże tam jest ciągła, aż nawet zanadto jaskrawo podana myśl moralizująca „Nie zdradzaj, bo będziesz ukarany jeszcze w tem życiu“. A przecież ciągle mówią o „sumieniu”, o Bogu, o obowiązkach. Czy jest jedna kobieta, która wyszedłszy z teatru, nie uczuje trwogi, niepokoju i nie wyrzecze się wiarołomstwa?
Taka jest sztuka Przybyszewskiego, bardzo „bürgerska” w rzeczywistosci, po odjęciu „białych pawi i ametystów purpurowych“.
Ale trzeba jej umieć słuchać, a nie przychodzić do teatru tak, jak się idzie do gabinetu anatomicznego poto jedynie, ażeby zobaczyć w słojach „rzeczy nieprzyzwoite“. Czy nie sto razy szkodliwsze i interpelacji godna jest taka sztuka Gapusa („Les Maris de Leontine“ — dla profanów), gdzie akt wiarołomstwa odbywa się podczas aktu, w sypialni profesora, a mąż przez ten czas co mówię, dwóch mężów rozuzdanej kokotki spaceruje i tylko od czasu do czasu jeden z nich zagląda przez dziurkę od klucza.
Jeśli zachorowano na moralność — to już niech będzie w całej pełni. Wczoraj wyszedłszy z teatru, nikt nie uczuł odrazy do wiarołomstwa — przeciwnie — wydało się to ucieszną igraszką a zdradzeni mężowie nie istotami tragicznemi, ale — wysoce zabawnemi figurami.
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/226
Ta strona została przepisana.