Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/240

Ta strona została przepisana.

Wszystkie są usunięte z dzieła, które się na scenie prowadzi. Są to lalki, które za drzwi się wyprawia, gdy nadchodzi wielki dzień. Wprawdzie Jagna przemocą wpada — ale cała sztuka wielkich czynów, wielkich słów — dla kobiet niema. Strojną lalką była pani Połęcka, która roli panny młodej użyczyła swej krasy i młodości. Dziewczętami z miasta były panny Michnowska i Mrozowska, obie bardzo wdzięczne w swych białych muślinach i wstążkach. Panna Arkawin miała dodatnią rolę Maryni. Oddała ją z powagą i talentem. Pani Solska nadawała się niezmiernie swą wiotką postawą i subtelnością gry do postaci Racheli, — pani Stachowiczowa żwawo ruszała się w sukniach „pani Włodzimierzowej“ i dobrze mówiła gwarą chłopską. Sympatyczną Izią była panna Jankowska, a pani Węgrzynowa z dużą miarą i taktem grała swą radczynię. Pani Bednarzewskiej było bardzo ładnie w stroju Marysi, a cały liryczny ton roli był przez nią niezmiernie szczęśliwie naszkicowany. Na pierwszem miejscu pomiędzy artystkami wymienić należy panią Gostyńską, pełną szczerości i prawdy w roli Kliminy.
Wystawa była wierna i doskonała. Efekta zastosowane do nastroju, z niezwykłym artyzmem wyreżyserował pan Solski, zwłaszcza odejścia owych par, tak, że znikały one i wchodziły, nie jak w szopce, ale jakby tak wypływało z toku akcji.
A był to ciężki orzech do zgryzienia i powinszować panu Solskiemu, który sam całą sztukę przygotował i odpowiedni jej nastrój nadał. Ostatnia scena miała wielką grozę — oświetlenie było szczęśliwie dobrane — artyści robili wrażenie tańczących trupów. Słowem — złotemi zgłoskami zapisał się wieczór wczorajszy w dziejach sceny lwowskiej. Artyści, reżyser — wszyscy pracowali z całym zapałem i natchnieniem i wszyscy w rozkoszy, jaką mieć musieli, odtwarzając to wielkie pomnikowe dzieło — nagrodę znaleźli.