rutyna i panna Mrozowska będzie salonową dramatyczną artystką. Wczorajsza rola miała za dużo laisser aller w ruchach, zwłaszcza w akcie pierwszym i na to zwrócić uwagę panny Mrozowskiej należy. W drobniejszych rolach grała pani Cichocka ze szlachetnością żonę Arnheima i pani Otrębowa doskonale angielską damę do towarzystwa, a panna Miłowska z ładnym wdziękiem drobną rolę subretki.
Mise en scène była ładna, gdyby nie owe nieszczęsne Velasquezy aktu trzeciego. Co do sytuacyj — są one dobre i chwilami, jak w akcie drugim, nowe i prawdziwe. Chodzi mi tylko o zaznaczenie, że w akcie trzecim, podczas gdy von Arnheim stoi za biurkiem i ma swoją kapitalną scenę — panowie radcy ciągle bez celu kołują po scenie, rozrywając tem uwagę widza.
W życiu nigdy bez celu tak kilka osób nie kręci się po pokoju — na scenie należy takie ruchy unormować i zwłaszcza wtedy, gdy ma być wypowiedziane jakieś ważne słowo, ruch zbiorowy powinien ustać, aby widz mógł odebrać silniejsze wrażenie. Jest to technika sceniczna konieczna, o której postanowiłam pomówić w najbliższym fejletonie.
Dziś dodaję tylko, iż szkoda było sztuki Karlweissa na lipiec. Zasłużyła ona, aby w pełnym sezonie publiczność zapoznała się z aktem drugim i trzecim i radzę szczerze dyrekcji, aby powtórzyła to dzieło w jesieni przy pełnej sali.
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/251
Ta strona została przepisana.