Doskonała i wytworna farsa.
Wychodzi się z teatru z uczuciem, jakby się wypiło kieliszek prawdziwego, znakomicie orzeźwiającego wina. Widz ma jakieś pełne uczucie zadowolenia. Śmiał się cały wieczór, a przecież nie śmiał się głupio. Na „Lecie“ widz śmieje się, nie powiem... rozumnie, to byłoby trochę za daleko, ale nie śmieje się z nielogicznych i wkraczających w dziedzinę generalnej głupoty faktów. Po takim bowiem śmiechu pozostaje zawsze po opuszczeniu sali teatralnej niesmak i uczucie żalu.
Gdy przejdzie oszołomiające wrażenie sceny, a rozpoczyna się analiza, inteligentny widz niemal wstydzi się, że dał się unieść suggestji tłumu i śmiał się wraz z innymi. Z czego? Z nieprawdopodobnych błazeństw?
Po „Lecie“ każdy z widzów, nawet najwięcej obarczonych godnością ogromu swej inteligencji, może powiedzieć z czystem sumieniem: „śmiałem się i wiem przynajmniej z czego“. — Bo Anglicy mają to w produkcjach literackich swego humoru iż komizm sytuacji i poszczególnych figur podają tak logicznie, tak naturalnie, tak „ludzko“. iż porywają nim zarówno proste, jak bardziej wyrafinowane umysły.
Dowcip ich jest podany na chłodno, na zimno. Są oni tak zwani „pince sans vive“ — i w tem właśnie tkwi
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/268
Ta strona została przepisana.
„Leta“, — farsa w 3 aktach R. Gobbinsa.