Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/274

Ta strona została przepisana.

Zależy to przecież od stanu nerwów widza — i poniekąd od sposobu otrzymywania zewnętrznych wrażeń. Zapewne — Żelazowski nie jest aktorem romantycznym. Nie porwie młodzieńczym zapałem, ale też z całą umiejętnością dostosowuje swój repertuar do swego wewnętrznego usposobienia i do sposobu, w jaki mnie to usposobienie uzewnętrzniać. I należy przyznać, stojąc na stanowisku tej części widzów, która przychodzi poto do teatru, aby się wsłuchać w grę artysty a nie poto, aby tylko słuchać, co artysta wykrzyczy — że Żelazowski jest wielkim artystą.

Przedewszystkiem — widać z gry Żelazowskiego, iż każda postać, którą ma odtworzyć, on poznał dokładnie. Przenicował ją, zanalizował do głębi — roztrząsnął ją na części i dopiero potem złożył w całość. W tej analizie wydobył z niej wszystko, co wydobyć może rozum i tu zdaje się jest trochę winy Żelazowskiego. Po tem rozstrząsaniu, po tej drobiazgowej analizie, przy składaniu później roli, czy nie zaginęło trochę ciepła, jakie autor tchnął w swą postać? W każdym razie pozostał ten brak ciepłej spójni z powodów niezmiernie chwalebnych i zaszczyt artyście przynoszących. Gdyż Żelazowski nie rzuca się poomacku i na ciemno w postać, jaką ma odtworzyć na scenie, on jakiś czas żyje obok niej, śledzi ją, podpatruje i dopiero, gdy zna ją dobrze — grać zaczyna Żelazowski zawsze na próbach „markuje”. I ten rys zamienny mówi bardzo wiele.
Żelazowski nie chce powiedzieć ani jednego słowa fałszywie. On próbuje tylko pamięć — duszy swej nie zmusza do rzemieślniczej pracy. Wie, że to przyjdzie samo, że dusza się uzewnętrzni w chwili stanowczej. Pewny jest siebie, wie, że się nigdy na sobie nie zawiedzie. On ma całą rolę przetrawioną w mózgu i w danej chwili, jak wódz, jak strategik rozpocznie swa kampanję. Z jaką precyzją tam jest obmyślane wszystko — zdumienie poprostu ogarnia.