Konczyński napisał przepyszną kartę — Chmieliński ją przeżył w oczach widzów. Przeżył również swą rolę i Tarasiewicz, bo tu o grze mowy być nie może. To było tak odczute, tak głęboko pochwycone i ujęte — ten — człowiek blady, dziwny, ciągnący ku sobie swą nerwową melancholją, że od pierwszej chwili, gdy Tarasiewicz zjawia się na progu sceny, ma się dla owego Władka wielką, bezgraniczną litość.
Role takie stanowią wytyczne punkty w karjerze artysty, a ról tych miał Tarasiewicz już kilka. Coraz więcej zaznacza się Tarasiewicz, jako nadzwyczaj poetyczna i piękna natura artystyczna, poparta wysoką inteligencją. Co do Romana mam pewne zastrzeżenia z powodu jego roli. Nie wynikły one z winy artysty. Roman miał najcięższą rolę do odtworzenia. Przedstawiał w sztuce charakter dodatni, a wiadomo iż typy te najgorzej wychodzą na scenie. Jest w nich coś mdłego, coś sztucznego — chyba, że to bohater romantyczny, deklamujący z zapałem porywające tyrady. Roman jednak, sam bardzo serdeczny w tonie i sposobie gry, nadał się dobrze do postaci Hanusza — lecz to jeszcze nie wszystko. Duchowy podkład roli był, dzięki warunkom indywidualnym artysty — lecz w tej roli należało niezmiernie umiejętnie rozliczyć sobie i pokombinować nie tylko efekty gry, ale i siłę głosu. Na to trzeba dużo czasu i prób. Widoczne było, iż Roman nie miał ani jednego ani drugich Stąd osłabienie efektu zakończenia trzeciego aktu, stąd pół wrażenia w akcie czwartym. Roman pochwycił tę część swej roli nadto forsownie i później nie umiał już stopniować.
Pan Feldman był swobodny, wyborny — pełen zgryźliwej ironji; pan Kwiatkiewicz znów dał skończoną sylwetkę, narysowaną wyraziście, pomimo, że miał zaledwie szkicową do przedstawienia postać.
Co do pań, prym wiodła panna Jankowska, której w udziale przypadła prześliczaa rola Maryni. Na miłe wrażenie, jakie w tej postaci uczyniła artystka, złożył się jej
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/299
Ta strona została przepisana.