W teatrze pełno, ale tylko do połowy. Górne sfery nie dopisały. Nic dziwnego, przedstawienia na cel dobroczynny, z programem, w którym króluje Labiche i Mellesville — nie ciągną Dlaczego tak jest, pomówimy później, pragniemy tylko w pierwszej linji skonstatować, że na scenie wczoraj było dużo wdzięku, niewieściej urody, pięknych toalet — całe ogrody kwiatów i pewna ze strony pań troszkę nie śmiała, ale bardzo wdzięczna elegancja.
Przedstawienie składało się z dwóch części: dramatycznej i koncertowej. Druga część przeważyła interesem, jaki obudziła pani Ottawowa odegraniem koncertu Saint Saensa z orkiestrą teatralną. Wyborna ta i ceniona pianistka posiada w grze swojej niezmiernie cenny przymiot, bo technikę nadzwyczajnie wyrobioną, którą zabłysła wczorajszego wieczoru, wprowadzając w zdumienie słuchaczy. Wynagrodzono ją burzą oklasków i kwiatami, na które najzupełniej zasłużyła.
To samo da się powiedzieć i o pani Marek‑Onyszkiewiczowej, którą ślicznym, czystym, szklanym głosem odśpiewała arję Goplany i poetyczną i wdzięczną pieśń Bersohna Jeżeli mamy cokolwiek do zarzucenia śpiewowi pani Onyszkiewiczowej, to brak duszy, brak zupełny życia, który na estradzie zwłaszcza razi, gdyż nadaje wtedy monotonię wykonywanym utworom.
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/307
Ta strona została przepisana.
Przedstawienie amatorskie w teatrze miejskim.