Panią Marcello zachowałam na sam ostatek. Rola Obłąkanej, to był popis dla tragicznej artystki. Wychodząc z założenia, iż pani Marcello gra szkołą warszawską, to jest „przedrampową“ — musimy przyznać, iż grała bardzo pięknie i opracowała swój popis starannie. Silne sprawiała wrażenie i przykuwała uwagę, a głos swój modulowała znakomicie. Ensemble jednak całości gry wszystkich szwankował mimo silnej pracy kierownika, którą podnieść należy. A przyczyna? Połączenie niezgrabnych artystów, połączenie szkół warszawskiej, krakowskiej i ogródkowej Może się to wyrówna, czego scenie serdecznie życzymy.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Mało mi miejsca pozostaje dla „Odludków i poety“. Pisać, czem jest ten czarowny obrazek, czy potrzeba? Odczuli go, zrozumieli wszyscy. Tarnowski wprawdzie nie ceni tej komedji Fredry, bo brak w niej „akcji“, ale dla mnie ta akcja, która jest, wystarcza. Chodzi tu o wykonanie. — Czy była bez zarzutu? — Niestety — sprawiedliwość, sumienność każe mi powiedzieć że nie.
Jeden pan Solski, który grał według tradycji i był doskonałym Kapką, cokolwiek jaskrawym, ale rzecz ta jest konieczną w tym stylu i pan Solski to zrozumiał. Pan Chmieliński jest jednym z najinteligentniejszych artystów polskich i grał swoją rolę bardzo powściągliwie i dyskretnie. Na tem się kończy dobra strona przedstawienia Fredry. Kto poradził panu Stanisławskiemu debiutować w poecie, ten mu wyrządził grzech ciężki — grzech przeciw p. Stanisławskiemu i Fredrze. Niechcę zniechęcać artysty, więc wolę zamilczyć. Czyż jednak nie należało panu Stanisławskiemu oszczędzić tego kroku? — Pan Adwentowicz również niewie, co jest „styl“ Fredry. Co do panny Michnowskiej, to najzupełniej nie była ową rozmarzoną Zuzią. Minki i grymasy, gdy ojciec przemawiał. pewne minoderje były nie na miejscu.
A panna Michnowska przedstawia bardzo podatny ma-