Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/59

Ta strona została skorygowana.

Nie jestem szowinistką, wszyscy o tem wiedzą — ale ręczę, że gdyby w Paryżu był jeden teatr, gdyby na ten jeden teatr złożył się kraj cały i w dwa tygodnie dano im jakiegoś bezwartościowego angielskiego sztukoroba — Francuzi podnieśliby krzyk. — Stąd sądzę, że słowa moje uznane będą za sprawiedliwe. Nie kieruje mną zawiść, ani prywata. Pragnę, aby czytelnicy moi obdarzyli mnie pełnem w tej mierze zaufaniem. I dlatego, oznajmiam, że nie mam zamiaru ani chęci powrócić w obecnym stanie rzeczy na scenę lwowską, ani jako artystka, ani jako autorka. Ale ja do sceny lwowskiej mam silne i gorące przywiązanie. Tu — dzieckiem nauczyłam się wielbić i kochać scenę.
Ze sceny lwowskiej posłyszałam pierwsze słowa scenicznej poezji, tu zbudziło się we mnie pragnienie pisać dla sceny. A więc pragnę, aby każdy wieczór był tak piękny, tak wzniosły, jak były te ubiegłe wieczory. I choć pusto było w sali ale ze sceny płynęły pełne, silne wrażenia, od których biło serce i jasno robiło się na duszy.
Pusto było — tak — lecz teatr nie jest przedsiębiorstwem i ten miesiąc winien był przejść całą gamę polskiej literatury dramatycznej. Tem gorzej dla tych, — którzy chodzić nie chcieli.
Skończyłam z Sardou i jego wyrobem. A teraz jeszcze słów kilka.

Najlepsze dnie w tygodniu to niezaprzeczenie sobota i niedziela dla teatrów wogóle. Dlaczego? Łatwe wytłumaczenie. Pracująca klasa, tak inteligentna jak i proletarjat, w sobotę może pozwolić sobie spędzić wieczór w teatrze, mając zapewniony odpoczynek niedzielny. Inni znów chcą zabawić się uczciwie w niedzielę wieczorem i mówią sobie: pójdę w niedzielę do teatru. — Tymczasem za poprzedniej dyrekcji dawano zawsze na soboty i niedziele wieczorem opery lub operetki. — Dramat, jak kopciuszka zepchnięto na popołudnie. — Ja nigdy się nie mogłam pogodzić z tym