nerwowe, które powinno wywołać efekt. Zresztą to jest kwestja osobistego zapatrywania się.
Pani Bednarzewska opracowała rolę Heleny — opracowała ją sumiennie i gruntownie. Nie zapomniała, że Helena to córka bogatych rodziców, rasowa i dystyngowana. W ubogiej sukience i otoczeniu — była wykwintnym kwiatem cieplarnianym więdnącym w fajansowym wazonie. Pan Adwentowicz jest artystą bardzo utalentowanym, ale to zdolność więcej en dehors i wewnętrzne role są dla niego nie właściwe. Mlicki jest mięką i słabą naturą a pan Adwentowicz był chwilami szorstkim i forsował swe siły, co było widoczne. Dlaczego pani Siennicka zrobiła z Olgi kokotę — tego zrozumieć nie można. Końcowy efekt drugiego aktu trywialnym, forsowym gestem popsuła zupełnie.
W trzecim akcie nie była to zmysłowa wielka dama; la grande amoureuse, ale poprostu zimna kokota. A mogła ta piękna i zdolna artystka włożyć coś więcej w tę postać, na którą wyczekują wszyscy i która jest przyczyną całej katastrofy.
Efekta świetlne, zamiast podnieść psuty nastrój. Urządzenie sceny było odpowiednie. Autora gorąco oklaskiwano i wywoływano kilkakrotnie. Końcowy efekt trzeciego aktu chybił z powodu niewytrzymywania pauz i przyspieszenia tempa. A przecież ta chwila to cały dramat, to cała tragedja i dla niej istnieją poprzednie akta, dla niej się męczą artyści i publiczność. Gdy ona zawiedzie i chybi — zawiedzie i chybi całe wrażenie piorunujące, z jakiem widz powinien opuścić teatr. Bo wrażenie to w czytaniu jest wielkie, niezaprzeczone tak, jak wielkim niezaprzeczonym jest talent Przybyszewskiego.
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/66
Ta strona została przepisana.