cenę. Ale ten śmiech nie sprawia wrażenia śmiechu warjatów. Przeciwnie, tak nam jest, jakby w dzień upalny spotkał nas nagle cień kilku świeżych drzew i srebro sączącego się strumienia. W tym śmiechu, wywołanym wrażeniami, jakie nam daje wysłuchanie Jowialskiego, odpoczywamy poprostu od przykrości życia. Przyczyny są bardzo niewyszukane, ale tak wybornie zestawione, z takim instynktem w gradacji, że widz ma ciągłe, miłe uczucie łagodnej wesołości od początku do końca sztuki. Nie ma tam niezdrowych, szarpiących nerwy wybuchów śmiechu, które wstrząsają całą salą w francuskich farsach. Po takim wybuchu, widzowie zmęczeni, nagle odmawiają posłuszeństwa poddawania się wrażeniom i nudzą się lub martwieją. Podczas Jowialskiego, na twarzach wszystkich jest ciągły, nieschodzący uśmiech. Nawet wtedy, gdy w tej kapitalnej scenie zbudzenia się rzekomego szewca, słyszy się bardzo głębokie słowa satyry, słyszy się prawie chłostające owe zapytania: „Któż będzie za nas myślał?“ lub „Jeść! pić! i pieniędzy!“ Dopiero, gdy opuścimy widownię, to „jeść, pić i — pieniędzy!“ przeraża nas ważnością celu, w jakim wymówione zostało. Te trzy wyrazy starczą za całe pięć aktów moralizującej, społecznej sztuki.
„Jeść! pić! i pieniędzy!“ — mówi rozwalony na kanapie pseudo‑szewczyk i zaraz dodaje: „Gdzie mój chwalca nadworny, ja lubię być chwalony!“ O tak, chwalony nawet za to żądanie, streszczające w sobie zwierzęce pragnienie i brzęczący wynik cudzej, ciężkiej pracy.
Dopiero, gdy widz opuści widownię teatralną, gdy zacznie analizować i przetrawiać w sobie to, co widział i słyszał, w tej kaskadzie śmiechu zabłysną mu powoli głębokie myśli, jak złota łuska na dnie płynących ryb. I przyjdzie mu na myśl owo jeść, pić i — pieniędzy! a myśleć już o tem będzie bez uśmiechu i w tej potędze wrastania w duszę poważniejszych wrażeń pod osłoną śmiechu, tkwi wielki czar i potężna tajemnica Fredry.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |