za sobą trupy. — I nic tu nie razi, nic nie jest naciągnięte.
Jedno wypływa z drugiego, co jest niezmiernie trudne w aktówce, wymagającej napiętrzenia akcji i podawania wszystkiego w skróceniu, z powodu ścisłości miejsca. Widać w tej technice nadzwyczaj silną i rzutną rękę, widać bezwarunkowo... natchnienie. — Nie ma tam ani na chwilę przerwanego oddechu i dlatego widz z całem natężeniem śledzi przebieg akcji.
Gdy dodamy do tego podniosły i piękny wiersz — poważny i dźwięczny, jak dzwon spiżowy, bez napuszystości zbytnich frazesów — gdy zauważymy, jak barwne i w kolorycie piękne tło ma „Ksenia“ i jak na tem tle w klasycznych konturach nie tylko przepysznie rysowane, ale wykończone malarsko żyją i działają postaci, nie dziwimy się wcale, że aktowy ten dramat wywiera głębsze i potężniejsze wrażenie, niż niejedna pięcioaktowa tragedia. Wykonanie niemało przyczyniło się do podniesienia tego nastroju. W roli Kseni wystąpiła po raz pierwszy panna Arkawin. Zdumienie ogarnia po prostu reasumując wrażenie, odniesione z tego debjutu, który śmiało nazwać można fenomenalnym. Panna Arkawin nietylko grała — ale grała tak, że liczyć się z nią już dziś trzeba. bo nie debjutantkę mieliśmy przed sobą, ale... artystkę..
Panna Arkawin nie była nigdy na scenie. O tem wiemy z pewnością Deklamowała na estradach i to była jej jedyna szkoła. I jakże się to ślicznie stało! P. Arkawin została sobą, nie zmanierowała się, nie nabrała żadnego szkolarstwa — zachowała cały, czysty, piękny talent. Bo talent to jest wielki, dziwny, niezaprzeczony. Głos melodyjny, silny, modulowany tak umiejętnie, tak niezwykle artystycznie, iż słuchać się pragnie tego głosu, tej dykcji przepysznej, jak najdłużej. Mimika wyborna. Ani cienia przesady, ruchy zręczne i z intuicją przedziwną odgadnięte. Postać drobna, ale wdzięczna i sylwetka ładna. Twarz miła, oczy bardzo piękne, a wyraz ich chwilami tragiczny.
I co to mówić, że aktorka potrzebuje się „wyrobić“
Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/95
Ta strona została przepisana.