ruje, nikt nie zapyta, co jej dolega. Czyż od chlebodawczyni swej ma prawo żądać tylko łyżki strawy i regularnej zapłaty? Czyż po zgotowaniu rosołu i uprasowaniu bielizny taka Kaśka przestaje istnieć dla swej pani? Wszak to kobieta, kobieta taka sama, jak i Ty, piękna Czytelniczko, ale ileż od Ciebie nieszczęśliwsza! Sponiewierana, rzucona na bezdroże, bezustannie pracująca jak wół w jarzmie, upada wreszcie, nie umiejąc zaczerpnąć w sobie samej siły do odparcia pokusy. I gdyby na tem był koniec! ależ nie — upadek takiej kobiety ciągnie za sobą cały szereg nędz, a często i zbrodni. Wszak największy procent dzieciobójczyń dają służące. Jest to fakt stwierdzony. Dlatego to podjęłam tę niewdzięczną pracę. Wiele już musiałam przecierpieć od ludzi małej inteligencji i jeszcze mniejszego serca. Według nich, jedynie chęć rozgłosu skłania mnie do pisania „Kasiek“ i „Małaszek“. Dziwią się, że kobiety nie wahają się odsłonić najstraszniejszej nędzy innych kobiet i zawołać wielkim głosem: „Patrzcie! w ten sposób konają istoty, za któremi gonicie, odbierając im krasę, młodość, a dając im w zamian nędzę i cierpienie!“ O, zaprawdę! poczciwy prawdy się nie lęka. Ten, kto nie ma na sumieniu zgonu takiej „Kaśki“, śmiało przeczyta ją do końca. I te „studja położnicze“, jak nazwał moją powieść pewien brukowy świstek, może pozostawią w jego umyśle trwalsze wspomnienie, niż stosy romansów bezcelowych, tworzonych w niezdrowej woni źle umeblowanych buduarów, które jako główny cel mają do wykazania, że kobiety owijają się w jedwabie i mają niezmiernie długie rzęsy, a mężczyźni — wyniosłe czoła i masy pustych frazesów w ustach. Dlatego to ludziom „poczciwym“ polecam śmiało moją biedną Kaśkę. Czytajcie ją sercem, tak jak ja ją sercem pisałam. Niech Was forma zbyt szczera nie trwoży. Wszakże to nasz Skarga powiedział: „prawda, jak uczciwa niewiasta, w lada sukni piękna jest i przyjemna; nieprawda, jako nierządnica, słowy się przybiera i muszcze“. Niech Was także nie dziwi rodzaj sentymentalizmu, wiejący chwilami z tych kartek. To „prawda“ także, to życie, tak jak ono jest, z tem, co nam daje pięknego i nędznego,
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/005
Ta strona została uwierzytelniona.