Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/019

Ta strona została uwierzytelniona.

często z nocnej hulanki; wszystkie te senne marzenia, przerwane z całą gwałtownością ludzi pijanych lub złych z powodu bezsennie przepędzonej nocy; wszystkie te początki tak zwanych katzenjamerów karnawałowych, które musiał znosić z uległością tresowanego psa, — wszystko to wybuchało w tych kilku słowach: — Oj, puściłbym ich w taniec!
A w tańcu tym przyjąłby udział przedewszystkiem pewien fircyk, odnajmujący pokój od pewnej starej panny, zajmującej całe drugie piętro, który prawie co noc powracał nad rankiem i wpadał w bramę z hałasem, wrzaskiem. a co najgłówniejsze, bez tradycjonalnej szóstki w ręku. I codziennie w szarawem świetle poranka spotykali się ci dwaj ludzie z jakąś dziwną, niewytłómaczoną nienawiścią w sercu. Elegant, mrucząc pod nosem jakąś piosenkę, przebiegał szybko przez bramę i nikł w głębi schodów, pozostawiając za sobą niewyraźny szum miejskiej rozpusty, niezastygły jeszcze w fałdach jego ubrania. Jan, zbudzony nagle, zziębnięty, pochmurny, rzucał za nim zawsze wzrokiem pełnym nienawiści.
Ten chłop, to zwierzę domowe, pozornie przyswojone, które w głębi swej natury zachowało całą siłę męską, pragnącą użycia i rwącą się jak koń stepowy poza zamkniętą bramę — gdzieś w dal, w tajemnicze wnętrze miasta, którego niezdrowy, odurzający powiew wpadł w ciężką atmosferę bramy razem z tym fircykiem, bladym od bezsenności i nocnej rozpusty. Fircyk niecierpiał Jana za długie wyczekiwanie pod bramą, co zwłaszcza w zimie lub dżdżyste noce nie nałeżało do nadzwyczajnych rozkoszy.
— Ach, kanalja! — mruczał przez zęby, zaciskając swój cienki paltocik i kryjąc ręce zziębnięte.
— Ach, kanalja! — mruczał stróż w swej izdebce, przecierając senne oczy; — dzwoń, bestjo, dzwoń; a bodaj ci tak zadzwoniło przy skonaniu!
Była to głucha, cicha walka dwóch zdrowych ciał w pełni młodości. Ze strony Jana przeważała zazdrość i chęć niszczenie swych sił w ten tajemniczy a nieznany mu sposób, który instynktem zgadywał; ze strony powracającego późno do domu eleganta — upokorzona