Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/029

Ta strona została uwierzytelniona.

Kaśka czuła się swobodną w tej atmosferze i uśmiechała się na widok tych zapasów śnieżnego płynu, którego szerokie strugi zalewały nawet podłogę kuchni.
Kilka dziewek bosych maczało swe zamulone nogi w kałuży mlecznej, przenosząc garnki i porządkując poustawiane naczynia. Zdrowe, silne, zabłocone, o szerokich biodrach, z czołami prawie kwadratowemi, z olbrzymiemi piersiami, zarysowującemi się pod zgrzebną koszulę, miały one wiele podobieństwa do tych zwierząt — karmicielek, około których krzątały się dniami i nocami. Całe ich ubranie było przesiąknięte zapachem obory i mleka. Kaśka patrzyła na nie z pewną zazdrością. Taka praca odpowiadałaby najwięcej jej silnej, rozwiniętej naturze. Chętnie zdjęłaby swoje skórkowe buciki, które ją piekły na podbiciu, i umaczałaby rozpalone stopy w chłodnem, sinawem mleku, którego szeroka struga zalewała podłogę. Z jakąż radością zanurzyłaby swe ręce w stosie tej świeżej trawy, której zapach przypominał jej chałupę matki i spędzone dziecinne lata, bez troski, na przedmieściu małego miasteczka. Stoi więc rozmarzona, uśmiechnięta, śledząc wzrokiem postacie dziewek, które, z właściwem tylko chłopkom falowaniem kłębów, uwijają się po kuchni i nie pytają nawet, czego chce pomiędzy niemi dziewczyna, stojąca w milczeniu prawie na progu.
Nagle, otwierają się z trzaskiem drzwi od sali i wpada przez nie Rózia, powtarzająca ciągle:
— Cholera tobie, nie woda.
Potrącając dziewki, unosi spódnicę, a pokazując pod czystą sukienką szare od brudu i opadające w kilku fałdach pończochy, przeskakuje biały rynsztok, zagradzający jej drogę do przyjaciółki.
— No i cóż? — pyta Kaśkę, zwracając ku niej twarz namiętnej kobiety, o podkowach barwy stalowej, okrążających oczy czerwone od płaczu i bezsenności.
— Mam służbę — odpowiada Kaśka, — dziś się przenoszę.
Na twarzy Rózi przemknął wyraz zadowolenia. Ten świadek jej pożycia z Feliksem, był zbyt ciężkim, aby go mogła długo znosić. Nie śmiała przecież tego powiedzieć Kaśce, którą lubiła za jej łagodność i miłe