strony zachwytu, ciągnął dalej swe propozycje, zwracając ku niej swą zżółkłą, zmarszczoną twarz próżniaka, zeschniętego w bezczynności, trawiącego obcą pracę z całą bezczelnością pasożyta.
Nie — to było nadto bolesne, Czemże zasłużyła na podobne upodlenie? Czego chcieli od niej ci mężczyźni, niedozwalający jej żyć spokojnie? Dziś po raz trzeci czuje na swej twarzy gorący oddech męski, pomięszany z zapachem cygar i złego wina. Nie! stanowczo, tego zawiele! Jakiś nieokreślony smutek przepełnia jej piersi, łzy nabiegają do oczów i Kaśka wybucha głośnym płaczem, ocierając łzy trzymaną w ręku pończochą. Czyż tak będzie całe życie? Więc nigdy nie znajdzie spokoju, nigdy chwili wytchnienia? Czyż wszyscy mają prawo rzucać się na nią dlatego, że jest biedną służącą, zmuszoną iść z odkrytą głową przez ulicę?
Feliks, nie przewidując łez na zakończenie swych świetnych propozycji, milknie zmieszany i wstaje z kuferka. Duma jego dotknięta każe usunąć się coprędzej; dlatego ze źle ukrytą złością chwyta rzucony pod stół kapelusz i wychodzi, trzaskając drzwiami.
— Klucz oddać stróżowej! — rozkazuje, stojąc we drzwiach; a Kaśka nie odwraca nawet głowy, tylko płacze ciągle, opierając skroń o ścianę. Te łzy sprawiają jej ulgę i przynoszą trochę spokoju.
Ubogie swe sukienki przewiozła w dorożce razem z pościelą, zawiązaną w grube, białe prześcieradło.
Dojechawszy przed bramę, oglądała się napróżno za swym nowym znajomym, Janem... Nigdzie go nie było — poszedł zapewne na miasto. Kaśka nie mogła zrozumieć, dlaczego nieobecność stróża sprawiła jej przykrość. Pragnęła, aby przyjazna twarz chłopca przywitała ją na wstępie do nowego mieszkania. Nie obawiała się z jego strony napaści, owszem, miała dlań ufność i pragnęła jego opieki. Z pomocą dorożkarza przeniosła kuferek i pościel, a sama pani otworzyła jej drzwi kuchenne.
Gdy zasłała ze starych desek pozbijane łóżko i pokryła je grubem prześcieradłem, a na ścianie powiesiła rzędem cztery piękne malowane obrazy, uśmiechnęła się w swem ubóstwie i czuła się zadowoloną. Te obrazy
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/046
Ta strona została uwierzytelniona.