coś zrobić z tą dziewczyną; woła ją więc i szybko, urywanym głosem, daje Kaśce następującą instrukcję:
— Nie wracaj zaraz do domu. Za pół godziny możesz wejść do kuchni, a gdy pan zapyta się, czy mnie odprowadziłaś, powiedz, że na ulicę Berlińską. Potem... kładź się spać, ale zostaw drzwi wchodowe otwarte. Odsuniesz rygle, gdy pan zaśnie. Czy mnie zrozumiałaś?
Kaśka milczy, widząc, że wpada bezwiednie w coraz gorszy labirynt kłamstw, ciągnących się za sobą, jak paciorki na sznurku. Julja wsiada do dorożki, a za nią ów mężczyzna, co czekał na nią od „pół godziny“. Julja wychyla się jeszcze.
— Zrób wszystko, jak cię proszę — dodaje, głaszcząc policzki dziewczyny, uśmiechającej się mimowolnie pod tą pieszczotą.
Woźnica rusza z miejsca, zbudzony głosem Julji, która zawołała:
— Jedź za rogatkę Zamarstynowską.
Dorożka oddalała się wolno, kołysząc swe czarne pudło i utykając co chwila na wystających kamieniach. Kaśka kieruje się ku domowi, z głową odurzoną, z sercem dziwnie ściśniętem. Pani kazała jechać za rogatkę, a matka pani widocznie mieszka na Berlińskiej, bo tak pani przykazała mówić. Po cóż pani pojechała zamkniętym fiakrem z tym panem, który się gniewa, że czeka zbyt długo?... Pani mówi do niego „ty“ i ma twarz tak rozjaśnioną i szczęśliwą, gdy dotyka się jego ręki... Nie jest to przecież brat pani, bo przyszedłby wprost do domu, a nie czekałby po nocy i nie uwoził pani za rogatkę.
— A więc to jest jej... kochanek! — mówi Kaśka do siebie pod nosem. I mimo chłodu nocy, gorący war przebiega członki dziewczyny.
Pojechali sami, we dwoje, w tym zamkniętym, jak piwnica ciemnym powozie!... Pojechali daleko!....
Z dziwnym uporem powraca ciągle myślą do tego fiakra, kołyszącego się wśród ciemnych ulic przedmieścia. I ona to pomogła do tej schadzki, przyprowadziła panią aż do drzwiczek powozu... To źle, bardzo źle. To grzech ciężki, skoro kobieta zamężna ma kochanka...
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/061
Ta strona została uwierzytelniona.