nych książek. — Podpisz, co przyjmujesz i w jakim stanie, a niech cię miłosierdzie Boże strzeże od nadwerężenia lub uszkodzenia czegokolwiek.
I z uporem manjaka rozpoczął czytanie nazw sprzętów kuchennych, które miały się znajdować w kuchni. Rynki, garnki, rondle, tasaki, sitka, durszlaki, wszystko to płynęło z ust Budowskiego, pyszniącego się prawie tym dziwnym dostatkiem, jaki, według niego, rozpościerał się dokoła. Gromadząc z największym wysiłkiem każdy najdrobniejszy sprzęcik, przeceniał jego wartość, podnosząc go do znaczenia skarbów.
Nadwerężony umyśł starca kręcił się bezustannie w ciasnem kole owych trzech pokoi i kuchni, a wielkie wytężenie władz umysłowych nad monotonnym zakresem pracy biurowej zmieniło go w dziwaka, prześladowanego manją oszczędności i widzącego w każdym z domowników rodzaj wampira, ssącego jego krew i kieszeń, rujnującego sprzęty, zdobyte długą i ciężką pracą.
Gdy przeczytał spis rzeczy, przywołał Kaśkę do stołu, a podawszy umaczane pióro, wskazał jej miejsce u dołu stronicy, gdzie miała podpisać swoje nazwisko.
Kaśka stała zawstydzona, nie poruszając się wcale.
Pisać? Miły Boże! Ona zaledwie czytać umiała; na pisaniu nie znała się wcale. Matula nie kazała ją uczyć, bo póki była małą, rosła odłogiem, jedząc siedem razy dziennie, a gdy podrosła, bieda zajrzała do chałupy i Kaśka musiała chodzić do fabryki na zarobek, — o pisaniu więc mowy być nie mogło.
Przecież tego wszystkiego nie może panu powiedzieć. Kręci więc uparcie palce aż stawy w nich trzeszczą, bo czuje się w tej chwili bardzo zawstydzoną i pragnęłaby runąć wraz ze stołem i tą nieszczęsną książką do jakiejś ciemnej piwnicy i nie oglądać świata Bożego.
Budowski już się niecierpliwi. Czemuż nie podpisuje? Może znajduje, że jej zaciężko przyjąć tyle pięknych rzeczy na swą odpowiedzialność? Niechże się wynosi coprędzej, ale zadatek musi oddać i nastręczyć na swoje miejsce inną służącą.
Kaśce w oczach pociemniało.
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/069
Ta strona została uwierzytelniona.