dziła, że pani lubi kwiaty... a to przecież niewielki wydatek.
Julja podczas całej sprzeczki milczała, jak zwykle, patrząc na tę scenę oczyma od snu nabrzmiałemi. Wzrokiem tylko śledziła ten pęk drobniuchnych liljowych gwiazdeczek z żółtym delikatnym środkiem. Woń bzu dolatywała do łóżka, a ona, przymykając oczy, wciągała ją blademi nozdrzami. Wyciągnąć wszakże ręki dla ujęcia kwiatów nie chciała lub — nie śmiała. Budowski stał tymczasem wciąż przed Kaśką, skrzecząc coraz bardziej i obsypując dziewczynę gradem wymówek. Był on wstrętny i śmieszny w tych olbrzymich pantoflach i flanelowym kaftaniku żony, który przez oszczędność zrana dodzierał..
Kaftanik ten, przybrany przed laty czerwonemi wypustkami i ozdobiony z tyłu szeroką fałdą, opierał się na spiczastych ramionach Budowskiego, zaznaczając mu stan pod samemi łopadkami. Gniew jego rósł w miarę odpowiedzi Kaśki, broniącej się coraz uparciej,coraz wyraźniej. „Wszystkie panie lubią kwiaty, nawet żydówki“. I mówiąc to, zwraca się w stronę pani, szukając poparcia. Zresztą, przed Matką Boską kwiatek postawić się godzi.
— Tu niema pani! — woła Budowski. — Ja tu jestem i panią i panem, a Matka Boska bez kwiatów się obejdzie..
Kaśka spogląda na Julję, zawsze nieruchomą, i na zawieszony nad łóżkiem obrazek Matki Bożej. Zdaje jej się, że obie pragną gorąco bzu, i z nagłą determinacją postępuje naprzód.
— Proszę, niech pani weźmie. — I deszczem wonnym obsypuje starą, czerwoną kołdrę, pod którą leży Julja.
— Wytrącę ci z pensji! — woła Budowski.
Kaśka, wychodząc z pokoju, wie dobrze, że trzy centy przepadły na wieki wieków. Pan nie żartuje i z pewnością wytrąci pieniądze. Zresztą niech i tak będzie, ta biedna pani nigdy nie powącha nawet Bożego kwiatka, niech się ucieszy. I nastawiając rosół, myśli sobie Kaśka, co pani z tym bzem pocznie.
Gdy pan wyszedł do biura, udała się Kaśka do
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/076
Ta strona została uwierzytelniona.