rękach rudego, pokrzywionego Bernania, jedynego potomka rodu Pinkusów Lewi. U Budowskich była Kaśka wiecznie sama, zamknięta jak w więzieniu w ciemnej i ciasnej kuchni, odgadując poza wilgotnymi murami słoneczną jasność letnich poranków lub miły chłód, spływający z nadejściem nocy. Kręciła się więc w milczeniu po swej klatce, dławiąc słowa, cisnące się na usta, tłumiąc w sobie potrzebę rozmawiania i starając się ulżyć sobie przeciągłemi westchnieniami, podobnemi do jęku duszy potępionej. Miała całe piersi, całe gardło pełne jakichś wyrazów, które potrzebowała wypowiedzieć, jakkolwiek treści tych słów dokładnie określićby nie potrafiła. Pani siedziała zawsze w sypialnym pokoju zachmurzona i bezczynna, albo leżała na łóżku wpół ubrana, milcząca, z ustami zaciśniętemi.
Jeżeli się odezwała, to mówiła zawsze głosem łagodnym, cichym i nie przeciągała rozmowy. Owszem, starała się zakończyć ją jaknajrychlej.
Inne służące z kamienicy traktowały Kaśkę z góry i z lekceważeniem nieopisanem. Służyła u „państwa“, mającego najgorszą opinję w całym domu. Skąpstwo Budowskiego było znane, a o nocnych wycieczkach Julji krążyły głuche wieści po korytarzach i schodach kuchennych. Przytem mieszkali na trzeciem piętrze, nie mieli przedpokoju, a drzewo kupowali w sklepiku na polana. Tacy ludzie nie mogą wzbudzać u służby szacunku, a tem mniej dziewczyna pozostająca w służbie u takich „państwa“. Kaśka dostrzegła od razu nieprzyjazne twarze swoich koleżanek. Na jej grzeczny ukłon lub pozdrowienie odpowiadano mruknięciem lub lodowatem milczeniem. Przytem wiedziano, że przyszła wprost od „żydów“. Nie musiała być wiele warta, skoro służyła po żydach. I kucharka pani hrabiny, osoba pobożna, należąca do bractwa Różańcowego i włócząca się po kuchni z miną zakrystjaną, przewracała oczy białkami, objawiając w ten sposób wielką wątpliwość co do rodzaju kary, jaką Kaśka powinna w przyszłem życiu odbyć za wysługiwanie się żydom. Inne służące, a zwłaszcza młoda dziewczyna imieniem Marysia, napełniająca wąskie schody szelestem spódnic wykrochmalonych, nie ze względów religijnych, ale z powodu uspo-
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/085
Ta strona została uwierzytelniona.