gnie wieczorem, aby się zobaczyć choć na krótką chwilkę.
Kochanek — to obraza Boga, narzeczony — to już co innego. Prawie mąż, tylko ślubu brak; ale ślub nie ucieknie, a zawsze już taka dziewczyna po językach ludzkich nie chodzi. Drugą, mimowolną troską Kaśki był... Jan.
Stróż, z dziwnym instynktem, wrodzonym każdemu mężczyźnie, gdy idzie o uwiedzenie kobiety, zmienił się po prostu w jawnego wroga.
Po bliższem zastanowieniu doszedł do przekonania, że Kaśka jest „jezuitką“, a opór, stawiony przez nią w pamiętnem mu spotkaniu na schodach, wziął za „jezuitość“ w najlepszym gatunku.
Pani hrabinie wolno być „jezuitką“, bo od tego pani, żeby miała w głowie przewrócone — i za to kiedyś swą karę odbierze, ale taka głupia i prosta dziewczyna, zamiast być taką, jak inne, udaje świętą i oczy zawraca, zamiast poczęstować go uczciwym kułakiem, gdy spotkał się z nią w ciasnem przejściu i przycisnął trochę do ściany. Chowa się dla męża, dlatego taka harda; chce czepka, i myśli, że złapie jakiego głupca na swoją uczciwość. I cały urok miłego, łagodnego wejrzenia Kaśki, które olśniło przez krótką chwilę Jana, a w duszy jego stłumiło zwierzęcość męskiej żądzy, niknie wobec tej brutalnej złości, która mimowoli przepełnia całą istotę obrażonego w swej dumie mężczyzny.
I z bezwzględnością najwyższą obrzuca dziewczynę tysiącami zarzutów, które, im błędniejsze, tem bardziej potęguje, czując przecież niesprawiedliwość, jaką tem Kaśce wyrządza.
Najwięcej gniewa go to pragnienie zostania ślubną żoną, które Kaśka wyjawiła, rozmawiając z nim przed bramą. Według niego, najgorsze to świadectwo o moralności dziewczyny. Chce się pewnie plecami męża zasłaniać, aby swoje broić; o! Jan zna już takie żony, zna nawet bardzo blisko... mógłby niejednę nazwać po nazwisku, ale byłaby z tego heca, a on hec przez baby nie lubi.
I pomimo gniewu, powraca bezustannie myślą do tej tęgiej dziewczyny, której ciało podziwia, pomimo
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.