Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

nazwy „tłumoka“, jaką jej inne służące nadały. I drwiąc z niej nielitościwie, wspomina z prawdziwą rozkoszą chwilę, gdy był tak blisko niej, że czuł jej ciepły oddech na swej rozpalonej twarzy. Mogą sobie z niej żartować dowoli te płaskie dziewczyny o spiczastych ramionach, — on w głębi duszy przyznaje Kaśce wszystkie zalety ciała i wie dobrze z doświadczenia, że taka tęga i zdrowa kobieta zdarza się jedna na sto, a może na dwieście.
No! gdyby ją spotkał teraz pociemku na schodach, nie darowałby jej raz wyrządzonej obelgi... Przycisnąłby ją tak mocno do ściany, że całą „jezuitość“ by zgubiła. Nie pomogłoby przewracanie oczów, drugi raz nie można wziąć na kawał; wtedy — po prostu ztumaniał i ustąpił. Zresztą, dnia tego wypił kilka halb piwa i parę kieliszków, na zgodę z Fajczarzem, czeladnikiem rzeźnickim, któremu przeszłej niedzieli za niezgodność przekonań oko podbił. Dlatego był jakiś nieswój, a ona skorzystała i teraz, choć udaje, że zapomniała, pamięta dobrze jego głupotę i dobrze się po kątach chichocze.
Tylko ma w sobie tę dobrą stronę, że jest zawsze taka schludna i czysto wymyta, że aż przyjemnie człowiekowi spojrzeć. Choć zapracowana i często od szorowania zbiegnie na dół wypłukać ścierki, to kaftanik na niej świeży, a ręce, choć grube i czerwone, są czyste, i ochota bierze uszczypnąć to ciało jędrne a naciągnięte, aż lśni w promieniach słońca. Głowę ma także niczego, włosy gładko rozdzielone, tak, jak Jan właśnie lubi, wyczesane dobrze, a świecą się na skroniach, jakby czemś posmarowane... Wcale ładna dziewczyna, tylko wielka szkoda, że taka głupia i, zamiast się bawić, suszy się i kwasi.
I bezustannie myśl Jana powraca do Kaśki i krąży koło niej, wyszukująć nowe zalety, aby potem zalety te obracając na jej niekorzyść, przedstawić dziewczynę, tak sobie jak i drugim, w najgorszem świetle.
Marynka z drugiego piętra jest mu dzielnym sprzymierzeńcem w tej sprawie.
Ta niska, krępa dziewczyna, o dość kształtnej figurce, ściśnięta w pasie starą sznurówką swej pani,