się powoli, przygotowując materjały do wspaniałej budowy, jaka w formach kobiecych ukształtować się miała. Teraz, gdy proces rozwijania się był prawie na ukończeniu, w olbrzymiem dziecku budziła się kobieta z przeczuciem bliskiego upadku i z całą świadomością swego przeznaczenia. Niedługo nadmiar siły, nurtujący jej ciało, zapragnąłby przejść w inną istotę, która, powołana do życia, odebrałaby z tych przeciążonych nadmiarem krwi członków możność istnienia, ruchu, myśli, czynu. Kaśka bezwiednie pragnęła tej ulgi, bo instynktem odgadywała, że jeszcze jedna praca czeka na nią na świecie, a wykonanie tej pracy miało źródło w niej samej, w przyśpieszonym krwi obiegu, w tym dziwnym niepokoju, przebiegającym jej plecy nieokreślonym bliżej dreszczem. Była zagłupią i zamało umysłowo rozwiniętą, aby pomiędzy wiadomościami, zaczerpniętemi w dzieciństwie, i swym obecnym stanem pociągnąć linję i zaczerpnąć wytłumaczenie; „tamto swoją drogą, a to swoją“ — myślała czasem, gdy nagle doznawała zawrotu głowy, a instynkt ostrzegał ją, skąd nagłe osłabienie pochodzi; „zasiedziała się i dlatego krew bije do głowy. Przejdzie się trochę — i lżej jej będzie z pewnością“. A mimo to niepokój nie ustępował, chwilami nawet dokuczał jej w bardzo przykry sposób. Zdawało się jej, że pod skórą ma jakąś drugą istotę, która szuka wyjścia i miota się gwałtownie.
Gdy wreszcie nadeszło oczekiwane popołudnie i Kaśka, ukończywszy ubranie, znalazła się na ulicy, doznała nagłego olśnienia wobec tego gwaru i ruchu świątecznego, jaki pomieszanym chórem wznosił się wśród gorąca i tumanów kurzu.
Trotoary, pokryte setkami przechodniów, wylewały ze swych brzegów całe fale ludzi, jak olbrzymie rynsztoki, które w czasie ulewy rozlewają na bruk gościńca swe mętne fale. Ludzie dziwacznie postrojeni szli grupami, rozprawiając głośno i machając szeroko rękami. Byli to po największej części rzemieślnicy z żonami i dziećmi, służące ze swymi kochankami, żołnierze, szukający jakiej niezbyt okrutnej piękności, wreszcie rodziny niższych urzędników, wlokące swe chude i źle odżywiane postacie wśród tej masy, śpieszącej za chwi-
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/099
Ta strona została uwierzytelniona.