niezdrową atmosferą zacieśnionej, przeludnionej izby, a ojca sączącego bezustannie w siebie zabijający jad alkoholu i zbierającego od dziecka prawie rozpustę, kryjącą się wśród uroczej ciszy miejskich ogrodów — ci przyszli pracownicy, na których przemysł krajowy miał się opierać, przedstawiali się bardzo nędznie wśród słonecznych blasków, wykazujących nie tylko pęknięcia skóry u ich obuwia, lecz i przedwczesne, a zbyt jawne zniszczenie organizmu tych schorzałych i prawie okaleczałych malców. Sługi, uwieszone u ramion kochanków, przodowały w tym tłumie, starając się wysunąć na plan pierwszy, pewne mocy swych wdzięków i zachwycające w niemodnych, wygniecionych sukniach, jakie ich płaskie i źle wyciosane postacie stroiły. Cała chęć naśladowania znienawidzonych pań przebijała się w dziwacznej kombinacji niedzielnego stroju, w jaki te trywjalne o grubych kościach dziewczyny wtłaczały gwałtownie do swobodnych fałdów codziennej spódnicy przywykłe kształty. Bareżowe suknie zbrudzone, przystrojone zupełnie odmiennej barwy falbankami, opinały się z uporem, zapadając przy zgięciu kolan, aby odbite piętami przerzucać się za każdym krokiem z dziwną, a wcale nieponętną fantazją. Całe pęki wstążek, pozwijanych w trąbki, lub aksamitek o wystrzępionych brzegach przyczepiły się do boków lub ramion; gorsy, strojne w tarlatanowe kresy, dozwalały widzieć kawałek czerwonej, grubej szyi, na której zwieszała się tradycjonalna „sylwetka“ na czarnej aksamitce. Na głowach najdziwaczniejsze kapelusze wiewały z defryzowanemi piórami lub zadziwiały pękiem majowo zielonej trawy, pośród której królowały ogromne róże lub olbrzymiej wielkości niezapominajki. Niektóre dziewczyny szły z gołą głową, ale nie ukrywały swej zazdrości na widok zastanawiającego kapelusza, zdobiącego głowę zamożniejszej towarzyszki. Obok nich mężczyźni, najczęściej żołnierze, szli, kołysząc się z miną zwycięsców. Ułani w błękitnych ułankach i czerwonych myckach stawiali nogi szeroko, patrząc z pogardą na strzelców i innego gatunku żołnierzy, należących do piechoty. Kanonierzy w bronzowych kabatach z krótkiemi „faschinenmesser’ami“ przy boku starali się nie ustępować kroku ułanom, których brawu-
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.