Śmiał się przytem, pokazując wszystkie zęby, zdrowe, czyste i białe. Kaśka bardzo lubi, gdy kto ma takie równe i ładne zęby, więc zapatrzyła się na Jana, jak na obrazek. Ale gdy posłyszała, że Jan nazywa ją „niczego“, zawstydziła się bardzo i, pożegnawszy, poszła do miasta.
Jedną tylko ma teraz troskę: chciałaby chodzić zawsze czysto i schludnie ubrana, a tu trudno bardzo przyjść do czystości w takiej służbie. Nie przez to, aby z lenistwa nie chciała posiedzieć w nocy i wyprać fartuszek lub kaftanik, o! nie; z chęcią by siedziała do białego dnia, aby tylko rano zaszeleścić świeżą spódniczką, gdy spotka Jana w bramie, — ale z tym panem, to czyste utrapienie. Wydziela nafty, mydła, drzewa, a przy obiedzie — toć ciągłe harowanie koło pańskiej roboty nie pozwala oderwać się ani na chwilę.
I Kaśka zaczyna powoli przyuczać się do kłamstwa, wymyśla powoli nocne zajęcia, aby jakkolwiek ukraść choć kwadrans czasu. Przychodzi jej to z trudnością, ale spryt w oszukiwaniu, wrodzony każdej kobiecie, podsuwa jej rozmaite wybiegi.
Ba! czas ukraść można bodaj sobie samej, ale z mydłem trudniejsza sprawa, a z naftą, drzewem! Chwilami Kaśkę rozpacz chwyta. Ma jednak w sobie jakąś dziwną, śmieszną uczciwość, niezwykłą w kobiecie z gminu. Co pańskie, to pańskie — ruszać się nie godzi.
Zresztą, nawet jej na myśl nie przychodzi, aby podzielić wydzielone przez pana mydło, lub odjąć szczyptę wymierzonego krochmalu.
Nagle przypadek, w postaci pani Julji, przychodzi jej z pomocą. Budowski, w bezmiernem swem skąpstwie, zaopatrywał żonę tylko w konieczne, niezbędne artykuły toalety. Pani Julja, w orjentalnej gnuśności zamkniętego i bezczynnego życia, lubiła przedewszystkiem zapachy, odurzające wonie, choćby silny zapach zwykłych trociczek, tlących się często na rogu komody, ale Julja nie posiadała nigdy pieniędzy. Budowski, sam mając mało, chował skrzętnie najdrobniejsze kwoty, i raz jeden, zupełnie wyjątkowo, pozostawił Julji gul-
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.