dena, jako zadatek dla mającej przyjść do obowiązku sługi.
Julja przeto wymyślała tysiączne sposoby dla zadowolenia swej namiętności do odurzających woni, które od czasu do czasu przepełniały ciasne, brudne ściany mieszkania. Na zapytanie Budowskiego: skąd wzięła potrzebne na ten cel pieniądze, odpowiadała, że matka dała jej trochę perfum lub kilka zbywających trociczek.
Było to wszakże nieprawdą.
Julja kłamała z całym spokojem bezkrwistej blondynki, a głos jej nigdy nie zmienił się, gdy słowa mijały się z prawdą. Była w tej kobiecie jakaś wpół śpiąca podłość, która spokojnym leniwym potokiem wylewała się na zewnątrz, niosąc na grzbiecie mętnych fal cały pokład czystej, srebrnej wody.
Julja porozumiewała się zwykle ze służącemi, które, okradając zręcznie pana domu na tak zwanem „koszykowem“, dzieliły się później zyskiem z panią,
Mały był to zysk, nędzny, centowy, ale Julja cierpliwie składała te drobnostki, aby zadowolnić swoje upodobanie; nie czuła nigdy jak bardzo poniża się, wchodząc w spółkę z własną służącą, — spółkę, która miała na celu oszukanie jej własnego męża.
Julja, wychowana jak niemal każda córka niższego urzędnika, spędziwszy całe swe dzieciństwo w zepsutej atmosferze pokątnej pensyjki, nie miała w głębi swej sennej duszy, ani jednego lepszego instynktu, żadnego poczucia swej własnej godności. Jednym celem w jej życiu było wyjście za mąż; dopięła swego, lecz odszedłszy od ołtarza, żyła bez żadnej myśli przewodniej, okradając męża podwójnie, — bo materjalnie i moralnie; krzywdząc jego kieszeń i z równym spokojem włócząc jego dobre imię po ciemnych zakątkach pokątnego romansu z młodym, prawie jej nieznanym studentem.
Poznała go na ulicy.
Chodził już czas jakiś co niedziela do kościoła i stawał zwykle naprzeciw niej, wpatrując się ciekawie w młodą kobietę. W Budowskiej zrozumiał od razu łatwą zdobycz w formie mężatki, pragnącej zakazanego
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.